Czasem upał, czasem ulewa…
06.07.2016

Czasem upał, czasem ulewa…,
czyli jak pogoda stała się głównym bohaterem pikniku.

Przemyślenia na temat pogody i jej wpływu na imprezę są częste i właściwie już spowszedniały. Jednak moje spostrzeżenia w tym roku sprawiły, że nie jest to identyczne, a nawet podobne dla każdego, kto bierze udział w pikniku: czy to organizator, czy gość, czy obserwator, czy ktokolwiek inny. Każdy na pikniku może znaleźć się na nim z różnego powodu i jego postrzeganie rzeczywistości też jest inne. Zresztą postrzeganie rzeczywistości przez ludzi jest tematem mojej kilkutomowej księgi, która może kiedyś ujrzy światło dzienne, bo praca event managera dostarcza wielu wrażeń natury socjologicznej, psychologicznej, terapeutycznej…

Otóż wydarzenia dziają się na Podkarpaciu na wielkim polu, z którego widać Bieszczady i Karpaty. Impreza organizowana jest na 3000 osób i trwa praktycznie 2 dni – pierwszy dzień – rozkładanie, drugi – realizacja.
I co takiego się wydarza?
Pierwszy dzień – ukrop 37 stopni C, słońce, parno, duszno
Drugi dzień – leje deszcz, mokro, zimno, wiatr
Całe dwa dni przebywamy na terenie imprezy. Tylko samochód nas ratuje, żeby się schłodzić lub ogrzać. Pogoda dyktuje nastrój i poziom zmęczenia, zadowolenie klienta, ochotę do pracy podwykonawców.
To właśnie ludzie, którzy tworzą imprezę dzielą się na dwie grupy:

Ci drudzy wiedzą, że goście, którzy przyjechali, zawsze są zadowoleni, bo to oni wybrali i zdecydowali się uczestniczyć w imprezie. A skoro postanowili tu być – wykorzystują ten moment bez względu na pogodę. Chcą się bawić! BRAWO!
To oni są najważniejsi i oni dyktują pogodę – POGODĘ DUCHA!
Wystarczy na nich popatrzeć i nasze zmęczenie znika. Bo jak można w takim błocie i deszczu rozgrywać turniej przeciągania liny? Jak można dobrowolnie wziąć udział w sztafecie brudząc ubrania, a do domu jest 450 km? Jak można tańczyć w obłoconych gumiakach rock&rolla?
To warto zobaczyć… naprawdę!

Na wakacje jedziemy nie ważne gdzie, ale ważne z kim. I tak jest z piknikami – nieważne jaka pogoda, ale ważne, kto przyjdzie na piknik… i dla tych ludzi warto zawsze się „spiąć” i zrobić dobry event bez tłumaczenia się złą pogodą, bo nasi goście mieli wybór – mogli nie przyjść, a przyszli do nas. Zawsze lepiej chcieć, a nie musieć!
Więc życzę wszystkim naszym współpracownikom, aby zawsze im się chciało.

Dorota