Wakacje… piękny czas… zwłaszcza z dala od eventowego szalonego pędu: czasu, którego ciągle mało, zdarzeń, które dzieją się wielotorowo, informacji, które trzeba przetwarzać, opinii, ocen, rozmów, nerwowych sytuacji, nieprzewidzianych wypadków, kapryśnej pogody, tych cudnych Klientów i tych bardziej marudnych, tych niezawodnych podwykonawców i tych ryzykownych… uff i jeszcze długo by wymieniać…
Czy firma eventowa może być slow? W pierwszej chwili to wydaje się niemożliwe – w tej naprawdę stresującej branży, gdzie zmienność decyzji, nieprzewidywalność ludzi, szybkość zdarzeń i jeszcze milion innych spraw działa tylko na coraz większy stres, natłok myśli i poczucie ciągłego niedoczasu.
„Slow” jest nam bliski nawet w chwilach wielkiego wiru, ponieważ „slow” to także inne aspekty: slow to podchodzenie do naszych Klientów indywidualnie, gdzie rodzi się prawdziwy kontakt, buduje zaufanie, zbliża. Nasz Klient jest zauważony i ważny i wie, że po drugiej stronie jest człowiek, do którego będzie mógł się zwrócić, jeśli będzie czegoś potrzebował. To daje duże poczucie bezpieczeństwa i zaufania, a przede wszystkim tworzy relację na lata. <3