Ach…, co to za czas w firmie. Mało w terenie, dużo przy komputerze… Pracuje głowa, ciało czeka na swój czas.
Tworzymy, wymyślamy, kreujemy nowe projekty… Nowe pomysły ciągle powstają i wszybko muszą znaleźć się na monitorze.
Dużo ofert i każda inna. Nowi klienci i Ci, których znamy od lat. Dla kogo trudniej napisać ofertę?
Nowy klient nas nie zna, jeszcze nam nie ufa, my też za bardzo nie wiemy co jest dla niego najważniejsze i jaka jest jego historia eventowa.
Nasz klient chce nowości, nowych wrażeń, nowego spojrzenia, nowego myślenia. Wiemy co było i naszym zadaniem jest go zaskoczyć.
Jest tak gęsto w biurze, że naszą powinnością jest (można wybrać tylko 2 warianty na dzień):
- otwierać okna co godzinę
- robić przysiady
- leżeć 5 minut na pufie i patrzeć w sufit
- zrobić przebieżkę wokół budynku
- zapalać świeczki
- zjeść dobre ciacho
Jednak w rzeczywistości korzystamy tylko z pierwszego wariantu.
Wielką atrackją, o którą walczy każda z nas jest:
- wyjazd do klienta na spotkanie lub na imprezę
- obejrzenie terenu
- wyjście na pocztę
Nawet wyjście do US jest atrakcją!
Wszystko to po to, by się trochę przewietrzyć.
I na koniec:
Magdo! Gdzie jesteś?! Urlop??? Teraz?! No, chyba, że w Amsterdamie – wrócisz z rozbujałą wyobraźnią 🙂
Natalio! Jesteś cudowna… nawet Florka (5 tygodni) nie przeszkadza Ci w robieniu ofert…
Dorota